Guano Apes "Offline" - recenzja płyty
GUANO APES "OFFLINE": Cztery "małpy" po raz piąty
Na dwudziestolecie istnienia Guano Apes przygotowało nową płytę. Otrzymujemy naprawdę unikalną muzyczną miksturę. Po "Bel Air" pozostajemy po jasnej stronie rocka z silnym wpływem elektroniki. Widać jednak jak długą drogę zawędrował zespół od czasów poprzedniej płyty. Tutaj w każdej minucie czeka zaskoczenie.
UWAGA! MAŁPY MUZYKUJĄ!
Swoistym hymnem powitalnym jest "Like Somebody", w którym Sandra Nasic śpiewa o tym, że przyszedł czas na kolejną dawkę dobrego rocka. W przypadku tej płyty to zdecydowanie rock brytyjski, choć nie brak też muzycznych akcentów z Ameryki i kontynentalnej Europy. Już w pierwszym utworze uważne ucho wychwyci inspiracje Arctic Monkeys, Foo Fighters czy nawet Placebo. W "Like Somebody" królują jednak gitary brytyjskie, szczególnie w świetnym przejściu w trzeciej minucie. Prowadzi je genialny wokal Sandry. Od teraz możemy spodziewać się wszystkiego...
Na dwudziestolecie istnienia Guano Apes przygotowało nową płytę. Otrzymujemy naprawdę unikalną muzyczną miksturę. Po "Bel Air" pozostajemy po jasnej stronie rocka z silnym wpływem elektroniki. Widać jednak jak długą drogę zawędrował zespół od czasów poprzedniej płyty. Tutaj w każdej minucie czeka zaskoczenie.
UWAGA! MAŁPY MUZYKUJĄ!
Swoistym hymnem powitalnym jest "Like Somebody", w którym Sandra Nasic śpiewa o tym, że przyszedł czas na kolejną dawkę dobrego rocka. W przypadku tej płyty to zdecydowanie rock brytyjski, choć nie brak też muzycznych akcentów z Ameryki i kontynentalnej Europy. Już w pierwszym utworze uważne ucho wychwyci inspiracje Arctic Monkeys, Foo Fighters czy nawet Placebo. W "Like Somebody" królują jednak gitary brytyjskie, szczególnie w świetnym przejściu w trzeciej minucie. Prowadzi je genialny wokal Sandry. Od teraz możemy spodziewać się wszystkiego...